© 2019 Bartosz Frątczak.
Somewhere on the border with Lithuania
The map downloaded through Wi-Fi in a hotel room in Grodno and saved in my mobile phone’s memory is going to expire. My visa will expire in a few hours and I don’t have a back-up plan.
A few kilometres before the Belarus-Lithuania border, a patrol stops me.
‘Where are you going?’ The uniformed man asks.
‘To Vilnius. My GPS shows that…’ I answer.
The officer interrupts me and orders to turn back. The border crossing is closed and I will not cross in my car.
All right. At the same moment, I can see another car passing by the patrol and going further. I’m following it, but as the car turns right, I understand that I have to return.
There are the same guards again, this time running out and stretching a spike strip on the road to stop my car.
‘What have you done?! Did I not express myself clearly?’ He’s shouting at me.
‘Excuse me. My GPS… and that car. My Russian is not very good,’ I answer.
My ID is checked, in the meantime, I apologize two hundred more times.
Several minutes later I park on the roadside, get off to smoke a cigarette, catch my breath and think how to find the next border crossing with no map in my phone.
Belarus.
Gdzieś przy granicy z Litwą
Za chwilę skończy się zapisana w pamięci komórki mapa, ściągnięta przez wi-fi w pokoju hotelowym w Grodnie. Za parę godzin wygaśnie ważność wizy, a ja nie mam planu awaryjnego.
Kilka kilometrów przed granicą z Litwą zatrzymuje mnie patrol.
– Dokąd pan jedzie? – pyta człowiek w mundurze.
– Do Wilna. Mój GPS pokazuje, że…
Strażnik przerywa mi i informuje, że przejście graniczne jest zamknięte i nie przejadę.
– Rozumiem.
W tym samym momencie widzę inny samochód, który omija patrol i jedzie dalej. Ruszam za nim. Kiedy samochód skręca w prawo, dociera do mnie, że muszę zawrócić.
Znów ci sami strażnicy. Tym razem wybiegają na drogę i rozciągają kolczatkę, by zatrzymać mój samochód.
– Co pan robi?! Czy nie wyraziłem się jasno? – krzyczy do mnie.
– Przepraszam. Mój GPS… i tamten samochód. Mój rosyjski nie jest zbyt dobry – odpowiadam.
Zostaję wylegitymowany, a w międzyczasie przepraszam jeszcze z dwieście razy.
Kilkanaście minut później parkuję na poboczu. Wysiadam, żeby zapalić papierosa, odetchnąć i pomyśleć, jak znaleźć kolejne przejście graniczne bez działającej w telefonie mapy.
Białoruś